Dzisiaj chciałem wrócić do tematu, o którym pisałem kilka miesięcy wcześniej. Okazją do tego była rozmowa z byłym już właścicielem firmy transportowej, która została zlikwidowana z dużym balastem długów. Gdybym chciał ocenić to co się stało z perspektywy czasu, to całą historię rozpatrywałbym w dwóch kategoriach – czynniki zewnętrzne oraz czynniki zależna od właściciela firmy.
Czynniki zewnętrzne, to przede wszystkim niesprzyjające rozwojowi firmy otoczenie ekonomiczne.
Czasami zgubnie wydaje się, że kiedy otwieramy działalność i już ja prowadzimy, to wszyscy chcą nam pomóc. Przede wszystkim instytucje finansowe, które oferują kredyty, czy leasingi. Często pod płaszczem ochrony kredytobiorcy pobierają wysokie haracze typu ubezpieczenie, które jest nie do otrzymania, w przypadku zajścia szkody. A kiedy firmę dopada trudna sytuacja finansowa, kiedy zalega ona najpierw z jedną, potem drugą i trzecią ratą, następuje odwrócenie się i żądania zwrotu całego kredytu. W przypadku tej właśnie firmy skończyło się na zabraniu przez leasingodawcę i banki samochodów.
W przypadku leasingu, bank leasingujący pojazd, sprzedał go za cenę zbliżona do wartości długu przedsiębiorcy. Temu zostało do dopłacenia 7.000 zł. Gorzej było z bankiem, udzielającym kredytu samochodowego. Zabrany samochód, na którym figurował jeszcze do spłaty kredyt w wysokości ponad 100 tys. zł, został sprzedany za 50.000 zł. Tak więc nie ma już samochodu, pozostał 50 tysięczny dług.
Po zamknięciu firmy pozostały również inne długi, w tym wobec ZUS i US. Kiedy powstały zaległości wobec ZUS, właściciel firmy zwrócił się do tej instytucji, o restrukturyzację zadłużenia. Jednak uzyskał zgodę na restrukturyzacje zadłużenia z tytułu składek własnych, natomiast nie było zgody na restrukturyzację składek pracowniczych, które stanowiły ponad 70% całego zadłużenia. Z wiadomych przyczyn nie skorzystał, ZUS oddał sprawę do egzekucji. Tak więc w obecnej rzeczywistości nie istnieją czynniki zewnętrzne, które mogłyby wspomóc upadająca firmę przed jej degradacją.
Rozpatrując przyczyny upadku firmy transportowej, więcej jednak uwagi należałoby poświęcić czynnikom zależnym od właściciela firmy. One w dużej mierze przyczyniły się do upadku. Jednym z czynników było krótkowzroczne myślenie. Mając jednego kontrahenta czuł się bezpiecznie nie zdając sobie sprawy z tego, że brak dywersyfikacji dochodów jest pułapka bez wyjścia. Zarabianie odpowiedniej kwoty było dla niego pewnym czynnikiem komfortu, który pozwolił na budowę i utrzymanie domu oraz godziwe życie.
Niestety uśpił czujność właściciela firmy, który przestał obserwować rynek, nie poszukiwał nowych kontaktów z firmami spedycyjnymi, nie miał zorganizowanego zaplecza na wypadek sytuacji kryzysowej.
I wreszcie nie stworzył bufora finansowego, który pomógłby przetrwać kilkumiesięczny przestój. Przeinwestowanie i nadmierny poziom zadłużenia z tytułu kredytów przy obniżeniu przychodów firmy
były ostatnim gwoździem do trumny firmy.
Jak napisałem na wstępie firma nie istnieje. Właściciel podejmuje próby powrotu na rynek, ale już w innej formie organizacyjnej. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę kiedyś do tego tematu, gdyż nadal będę się mu przyglądał.
Stanisław Binkiewicz