Dzisiaj o przedsiębiorczości na wsi, czyli jak zarobić na pieczeniu pizzy.
Wczoraj włączyłem się do dyskusji na Comperia Forum, na temat dotacji unijnych na agroturystykę.
Ponieważ interesuję się tematem Funduszy, mogłem wypowiedzieć się w temacie i wyjaśnić że według mojej wiedzy środki w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, na lata 2014-2020 będą rozdysponowane na podobnych zasadach, jak w latach poprzednich. Kiedy przekazałem swoją wiedzę na temat, kto w ogóle mógł skorzystać z pomocy na nazwijmy to przedsiębiorczość na wsi, dyskusja zmieniła główny front i z agroturystyki przeszła na temat pizzerii.
Jedna z osób uczestniczących w dyskusji zapytała, czy mogłaby otrzymać pieniądze z dotacji na otwarcie pizzerii na wsi, bo tam gdzie mieszka, brakuje tego typu miejsca, a wieś się rozrasta.
Nie wiem czy osoba zadająca to pytanie jest osobą młodą, czy w bardziej zaawansowanym wieku.
Cieszę się natomiast, że takie tematy są poruszane, lubię dyskutować czy to na forum, czy telefonicznie z osobami przedsiębiorczymi, które chcą sprawę wziąć w swoje ręce i zająć się własnym biznesem. Ale zawsze to podkreślam, sama chęć nie wystarczy aby osiągnąć sukces. Musi być wykonana bardzo ważna rzecz, a mianowicie badanie rynku i szczegółowe wyliczenie opłacalności przedsięwzięcia. Żeby dostać dotację, trzeba zrobić biznesplan. Pokazać, że przedsięwzięcie będzie rentowne, czyli pokryje wszelkie koszty oraz zapewni godziwy zysk. Trzeba opracować plan marketingowy, w którym powinny być zawarte chociażby takie informacje, jaki rynek mamy zamiar obsługiwać, struktura demograficzna, ilość potencjalnych klientów. Nie chcę tutaj szczegółowo opisywać dalszej dyskusji, w każdym razie po moim komentarzu zainteresowany stwierdził, że dziennie musiałby sprzedać około 10 pizzy. Zastanówmy się, czy 10 sztuk by wystarczyło?
Przyjmując, że miesiąc ma 30 dni, pieczemy dziennie 10 szt, razem w miesiącu 300 szt. Jeśli weźmiemy średnią cenę na poziomie 15 zł, to zarobilibyśmy 4500 zł. To jedna strona działalności, druga to koszty. Pizzeria to nic innego jak zakład gastronomiczny – punkt sprzedaży żywności.
Musimy wynająć lokal, wyposażyć go w niezbędne urządzenia – piec, może dwa, stoły, krzesla,
lodówkę, zamrażarkę. Zakład musi spełniać wymogi SANEPIDU oraz Europejskie normy zwane HACCP, mieć bieżącą wodę, łazienkę itp. Co miesiąc trzeba będzie ponosić koszty chociażby mąki, półfabrykatów do produkcji pizzy, a więc owoców, wędliny, pieczarek, sera. I wreszcie trzeba zapłacić albo ZUS albo KRUS. Aby więc takie przedsięwzięcie było opłacalne, trzeba bardzo dobrze przeanalizować je, zrobić swoisty bilans. Trudno mi oceniać, czy przedsięwzięcie takie ma szansę powodzenia. Na to mają wpływ zmiany demograficzne na wsi, zmiana gustów, preferencji ludności, szczególnie tej młodszej, do spędzania wolnego czasu w mieści, konkretnie w centrach handlowych, gdzie można i dokonać zakupów i smacznie zjeść właśnie pizzę czy zapiekankę, itp. Ale do odważnych świat należy. Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz jak smakuje smak sukcesu czy porażki.
Jeśli będzie sukces, jest ok., jeśli będzie porażka, też jest ok., jeśli zostanie potraktowana jako nauczka
na drodze do kolejnego przedsięwzięcia.
Stanisław Bińkiewicz