Zbliża się koniec miesiąca. To czas kończenia powoli zadań na mijający miesiąc. Wtedy zdaje się, że czas przyspiesza. Przełożeni żądają od podwładnych coraz więcej i więcej, aby zaplanowane na miesiąc zadania, takie jak obroty firmy, zysk, wykonać, a nawet przekroczyć. Tak się dzieje w każdej firmie, czy to mikro czy małe przedsiębiorstwo, czy też korporacja, w której odnoszę wrażenie, że nie liczy się człowiek, tylko efekt jego pracy. Ale dzisiaj nie o tym chcę pisać, ale dość humorystycznie podejść do tematu planowania. Bo miałem wiele ubawu, obserwując całodzienne zmagania Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim, która chyba właśnie dzisiaj walczyła dzielnie o wykonanie planu zasilenia Budżetu Miejskiego. Widziałem to już po raz drugi. Pierwszy raz, również to był finał miesiąca, chyba maja. Dziura budżetowa była chyba spora, więc Strażnicy wyszli na łowy.
A konkretnie upodobali sobie Plac Czarnieckiego, na którym jest bezpłatny parking. Tak więc wtedy, podjeżdżam samochodem do pracy, staję na parkingu, nagle widzę właśnie Strażników Miejskich
w rękawiczkach, zaglądających pod każdy samochód. Kurcze, myślę sobie, pewnie jakiś wypadek, szukają samochodu, który go spowodował. Ale okazało się, że nie. Panowie zaglądali pod samochody po to, aby sprawdzić, czy gdzieś z nieszczelnego silnika, czy miski olejowej nie sączy się olej. Ale wtedy akcja trwała może z godzinę, po czym Straż Miejska odjechała, zostawiając za szybą chyba tylko jednego auta jakiś mandat. Dzisiaj było inaczej. Strażnicy nie mieli chyba innego zajęcia bardziej dochodowego, być może narzucono im plan wartościowy i praktycznie cały dzień spędzili na parkingu. Wyglądali bardzo komicznie, chodząc z tekturkami, które podkładali pod każdy samochód, robili zdjęcie i czekali kilka minut czy nie kapie z niego olej. Jeśli kapało, to tekturka była dowodem na to, że samochód jest nieszczelny i należy się mandat. Kiedy skończyli obchód parkingu, odjeżdżali. Ale na krótko, bo nie minęło zbyt wiele czasu i byli ponownie. I znów akcja – podkładanie tekturki pod samochody, zdjęcie, sprawdzanie, czy olej zostawił na niej ślad, i następny. Stanęliśmy tak z koleżanką na balkonie, zaczęliśmy się śmiać, pokiwaliśmy głowami, skomentowaliśmy ich pracę. Strażnicy się do nas odwrócili, również się uśmiechnęli, a jeden z nich przyłożył palec do ust. Chyba, żebyśmy byli cicho. Po jakimś czasie odjechali, by znowu za jakiś czas powrócić i zacząć wszystko od początku. Ale cóż. Takie są już te końce miesiąca. Raz lepsze, raz gorsze. I nie zawsze uda się pospać w samochodzie, przy wystawionym radarze. Czasami trzeba również popracować. A że pieniądze są potrzebne Miastu, tak, jak każdemu człowiekowi, to jego służby muszą ich szukać na każdym kroku. Nawet na parkingu.
Stanisław Bińkiewicz