Klientów, którzy poszukują kredytów na finansowanie działalności gosp., dzielę na dwie grupy.
Przedsiębiorców świadomych oraz nieświadomych swoich potrzeb. Rozmowa z przedsiębiorcą świadomym jest krótka i konkretna. On ma założone własne parametry kredytu i to jest podstawa ewentualnych rozmów z Doradcą. Tymczasem o wiele liczniejsza grupę stanowią właściciele firm, którzy nie do końca świadomi są tego, czego poszukują. Przydałoby im się jakieś finansowanie, ale nie rozróżniają zwykłego kredytu ratalnego od kredytu inwestycyjnego, obrotowego w koncie. Sytuacja finansowa w jakiej się znajdują – często mają nieuregulowane zobowiązania publiczno prawne, nie wykazują zysku, itp., powoduje że stają się łupem banku, który proponuje uproszczone formy finansowania.
Przedsiębiorco, pokaż nam swoje obroty na koncie z ostatnich 7 m-cy, a my na tej podstawie damy Ci szybki kredyt, bez zaświadczeń ZUS i US, bez pełnej dokumentacji finansowej.
I przedsiębiorca nieświadomy, bez pełnego rozeznania produktu, za namową Doradcy, decyduje się często na bardzo drogi produkt. A jakby tego było mało w ramach tzw. cross sellingu, otrzymuje dodatek w postaci np. pakietu księgowego. Doradca mówi bowiem, że aby uzyskać kredyt, podpisanie umowy na obsługę księgową jest niezbędne. Ponieważ bank ma różne kanały dystrybucji produktu, przedsiębiorca otrzymać może jeszcze inne dodatki do umowy. Może to być np. tzw. pakiet płynnościowy, który nową firmę będzie kosztował 0.3% kwoty udzielonego kredytu miesięcznie plus VAT, firmy istniejące już na rynku może kosztować 0.5% plus VAT, ale najczęściej jest to 1% plus VAT. Aby było łatwiej policzyć, podam przykład. Klient bierze kredyt 100.000 zł.. Oprócz raty kredytowej płaci przy tej najwyższej wartości pakietu 1230 zł dodatkowego kosztu miesięcznie. Zamiast pakietu o którym mowa powyżej, może do raty doliczone być ubezpieczenie od utraty zysku o podobnych parametrach cenowych /bez VAT/. I tak przedsiębiorca bierze kredyt, zupełnie nieświadomy, że te extra dodatki są mu kompletnie niepotrzebne.
Weźmy chociażby taki mały zakład fryzjerski, albo kwiaciarnię. Do kompletu z kredytem dostaje pakiet płynnościowy. W skład pakietu wchodzą windykacja na zlecenie oraz w małej części faktoring. Powstaje pytanie, w jakiej windykacji może pomóc bank takiemu zakładowi, który ma klientów gotówkowych. Do czego mu faktoring, jeśli nie wystawia faktur.
A oto inny przykład. Klient do kredytu otrzymuje ubezpieczenie od utraty zysku. Jeśli poprosiłby Doradcę o warunki i przeczytał je, to dowiedziałby się, czy to ubezpieczenie mu się do czegoś przyda, czy nie. W jednym z punktów regulaminu jest zapis, że jest to ubezpieczenie grupowe klientów banku. W innym miejscu, już jest uszczegółowione, że dotyczy ono tylko tych klientów, którzy posiadają ubezpieczenie mienia od ognia i innych zdarzeń losowych. Jeśli ktoś z czytających posta ma firmę transportową, to powinien wiedzieć, że w transporcie jest inny rodzaj ubezpieczenia, tzw. OCP. Tak więc biorąc kredyt w pakiecie z ubezpieczeniem, będzie płacił ratę wraz z opłatą za to ubezpieczenie, nie będąc świadomym, że w przypadku zajścia zdarzenia ubezpieczeniowego, nie otrzyma żadnego odszkodowania.
Jeszcze inny przykład. Zawierając umowę kredytową, właściciel firmy zobowiązuje się, do utrzymywania obrotów na rachunku. Jeśli nie utrzymuje obrotów, co kwartał będzie otrzymywał pismo przypominające, za które zapłaci 200 zł. I co ciekawe, przy niektórych produktach wymaga się, że aby był spełniony warunek, na konto muszą wpływać środki w formie przelewów od kontrahentów, nie w formie wpłat gotówkowych, ani przelewów własnych z innego konta. Idąc tokiem wcześniejszego rozumowania, właściciel zakładu fryzjerskiego nie ma za bardzo jak spełnić warunku, musi kombinować. Ktoś proponował, aby pracownik zakładu wpłacał na własne konto i przelewał z niego na konto Właściciela firmy. Szok!
Po co ja to piszę? Nie po to aby Was obecnych i potencjalnych przedsiębiorców odstraszać. Chodzi mi tylko o uświadomienie, że to się dzieje naprawdę, należy się więc bronić. Nie mówię, że kredyty są złe, ale mówię o świadomym zadłużeniu.
Nie bierz kredytu, który jest nie dla Ciebie.
Nie bierz kredytu na który Cię nie stać.
Zastanów się.
Nie płać swoich ciężko zarobionych pieniędzy za „przystawki” do dania głównego, których nawet nie tkniesz. Chcę Cię nauczyć pełnej odpowiedzialności za podejmowane decyzje finansowe. Chcę pokazać co czytać, o co prosić doradcę klienta w banku, aby przeanalizować dokładnie ofertę, żeby nie była ona niespodzianką. Zamiast iść na łatwiznę, warto popracować nad wynikiem firmy. A kiedy będzie wynik, będzie większa możliwość otrzymania nie tego co dają, ale tego czego chcesz Ty.
Stanisław Bińkiewicz