W poprzednim artykule wskazywałem na brak dywersyfikacji dochodów, jako główny przyczynek
upadku firmy transportowej. W tym artykule chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inny aspekt,
który może nie bezpośrednio, ale jednak miał wpływ na sytuację finansową firmy.
Kiedy firma jest w trakcie rozwoju, potrzebuje znacznego przypływu środków pieniężnych. Służą ku temu różne instrumenty finansowe, takie jak kredyty, leasing czy faktoring. Wiadome jest, że firmy transportowe mają trudności w pozyskiwaniu Dotacji Unijnych – Unia nie dotuje zakupu środków transportowych dla firm prowadzących usługi transportowe. Nie wszystkie banki chcą finansować także rozwój takich firm, a jeżeli już finansują, to koszt pozyskania środków jest wyższy. Na przestrzeni ostatnich lat zawirowania w stosunkach handlowych szczególnie z Rosją, odbiły się spadkiem rentowności przewoźników. Aby więc utrzymać się na rynku, korzystały z kredytów udzielanych na uproszczonych zasadach, biorą to finansowanie, nieświadomi pewnych pułapek. Tak więc firma o której pisałem, zadłużyła się w Banku, płacąc obok raty kredytowej tzw. ubezpieczenie od utraty zysku. Koszt tego ubezpieczenia był bardzo wysoki – od 0,5 do 1% wartości kredytu miesięcznie, w zależności od tego jaką metodą był liczony kredyt, i oscylował w granicach 1500 zł. Ale właściciel firmy, nie czytał oczywiście warunków ubezpieczenia i płacił, nie wiedząc, że ono mu kompletnie nic nie daje. Że jest niedopasowane do potrzeb firmy. Nie zdawał sobie sprawy, że jeśli zajdą warunki, kwalifikujące jego przedsiębiorstwo do wystąpienia o odszkodowanie, niestety, ale go nie otrzyma. O tym dopiero się przekonał, kiedy kierowca przewożący ładunek owoców z Paryża do Warszawy przemroził je, doprowadzając do szkody transportowej. Firma spedycyjna wstrzymała wypłatę faktur, do czasu gdy omawiana firma transportowa nie załatwi odszkodowania w Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Załatwianie odszkodowania trwało ponad dwa miesiące i w tym czasie firma transportowa wpadła w długi, bo nie miała pieniędzy na kontynuowanie pracy, nie zapłaciła rat kredytowych, podatków, składek ZUS. A kiedy szkoda została zlikwidowana, spedytor nie zapłacił od razu całości wstrzymanych faktur, powodując dalsze zatory płatnicze. Wtedy zaczął się efekt domina, czyli początek upadku firmy. Ponieważ poniosła ona w tym okresie ewidentną stratę, zaproponowałem, aby skorzystać z ubezpieczenia kredytów i wystąpić do Towarzystwa Ubezpieczeniowego o odszkodowanie z tytułu utraty zysku. Nastąpiło oszacowanie strat, został wypełniony wniosek i wysłany. Ale już przed wystąpieniem o odszkodowanie, oceniłem szanse jego otrzymania na zerowe. Kiedy wziąłem do ręki warunki tegoż ubezpieczenia, przeczytałem, że oczywiście, jest to grupowe ubezpieczenie klientów banku od utraty zysku, ale dotyczy wyłącznie tych, którzy maja ubezpieczenie ochrony mienia od ognia i innych zdarzeń losowych, a strata w działalności powstanie z tytułu ryzyk wynikających z tego ubezpieczenia. I wtedy zrozumiałem, że żadnego odszkodowania nie będzie, bo firmy transportowe mają zupełnie inny rodzaj ubezpieczenia. Jest to OCP przewoźnika. Moje obawy się potwierdziły. Firma ubezpieczeniowa zażądała przesłania polisy ubezpieczenia ochrony mienia od ognia i innych zdarzeń losowych, z której zostało przyznane odszkodowanie za przemrożone towary. Właściciel firmy transportowej mógł tylko odpisać że nie ma takowej, bo odszkodowanie otrzymał z polisy OCP przewoźnika. Towarzystwo Ubezpieczeniowe odmówiło więc wypłaty odszkodowania od utraty zysku, które mogłoby w jakimś stopniu zrekompensować straty spowodowane przestojem. Ale tak się nie stało. I firma krok po kroku zaczęła się zwijać, obecnie istnieje tylko na papierze. Pisząc powyższy tekst chciałbym wskazać, jak bardzo właściciele firm nie tylko transportowych, muszą zwracać uwagę na to z kim współpracują, jakie mają zasady rozliczeń, ewentualne zabezpieczenia ryzyka utraty płynności finansowej. I to co napisałem w pierwszej części artykułu – w przypadku posiadania kilku pojazdów, starać się zdywersyfikować dochody. Żeby mieć ten komfort, że kiedy pęka jedno słabe ogniwo, możemy liczyć na inne. Nie wydawać wszystkich zarobionych pieniędzy – nie przeinwestowywać się, część środków odkładać np. na wydzielonych rachunkach czy lokatach. I przede wszystkim być bardziej aktywnym wtedy, kiedy są podpisywane ważne dokumenty – kontrakty, umowy kredytowe, itp. Aktywność to zadawanie pytań, zwracanie uwagi na mały druk, prośba o wyjaśnienia. I wykazywanie się pełną rozwagą w podejmowaniu własnych decyzji.
Stanisław Bińkiewicz